piątek, 28 lutego 2014

Sprostowanie czyli ... jak mnie sroki w konia zrobiły

   Ostatnio pisałam, że sroki biją się o gniazdo i, że czyszczą je wyrzucając to i owo z niego. Był to zwykły pic na wodę, fotomontaż, czyli tak mi się tylko wydawało do dziś. Otóż wyobraźcie sobie, że to była rywalizacja o budulec na nowe gniazdo, ponieważ dziś rozebrały je całkowicie nie pozostawiając ani jednego patyczka a nawet to co "wyrzuciły" zniknęło z mojej brzozy.

Wczoraj to wyglądało tak

A dziś tak !!!

Gniazda brak



   Sroczki wybudowały sobie nowe gniazdko ze starych patyczków już za płotem Ptasiakowa ... na wierzbinie.



... i tak zrobiły mnie w konia ;)

środa, 26 lutego 2014

Budki lęgowe w Ptasiakowie

Luty się kończy. Pogoda wiosenna. Tu i ówdzie pojawiają się pierwsze kwiaty. 

Ptaki bardzo ożywione. Powoli szykują się do sezonu wiosennego. Sroki już toczą walkę o gniazdo. Czyszczą, wyrzucając na zewnątrz zeszłoroczną wyściółkę. 




czerwoną strzałką zaznaczyłam to co sroki wyrzuciły na "śmietnik"


Powróciły już szpaki. Co prawda widziałam tylko jednego, ale jednak widziałam.



Robiąc przegląd Ptasiakowa na początku lutego stwierdziłam, że "ptasie domki"niestety nie nadają się już do zasiedlenia. Po kilku latach, niestety prawie wszystkie budki lęgowe uległy zniszczeniu. Jedna nawet spadła z drzewa. Z ciekawości ją otworzyłam.



Zawartość mówi sama za siebie. Była używana. Z pozostałych czterech dwie były puste ale niestety nadszarpnięte zębem czasu. W sumie to chciałam je pooczyszczać ale niestety nie nadawały się do powtórnego zawieszenia. Kupiłam więc nowe i zawiesiłam.






... niech czekają na swoich domowników :)

czwartek, 13 lutego 2014

Obiecany ciąg dalszy o różach - ukochana Heidi Klum




   Dziś zaczęłam od zdjęcia, ale należało się tej wspaniałej róży. Heidi Klum to odmiana wyhodowana dość niedawno, bo w 2006 roku. Jej wspaniały kolor i niebiański zapach, wynagradza niecałkowitą odporność na choroby grzybowe.
   W posiadanie tego cacka weszłam oczywiście za pośrednictwem mojej siostry Miły. Niestety z trzech sadzonek ( z gołym korzeniem) utrzymała się tylko jedna. Zrozpaczona pognałam szybko do centrum ogrodniczego i dokupiłam dwie sadzonki ale już w doniczce coby nie przeżywać traumy z powodu następnej straty. Udało się. Dziś mam trzy cudowne księżniczki w fioletowo-różowych sukienkach.







   ... ciąg dalszy o różach nastąpi niebawem :)

środa, 12 lutego 2014

Ptasiakowe retrospekcje cz.VIII - róże w Ptasiakowie cz. 2

   Dokładnie nie wiem kiedy, zmieniając swoje miejsce zamieszkania, zawitała do mnie róża Arthur Bell. Było to prawdopodobnie na jesieni 2011 roku. Została wykopana (sztuk dwie) z działki w Rosnówku, którą to uprawiał przez wiele lat mój tato. Zadołowałam ją ... nawet nie wiem dlaczego ... no i tak przeleżała do wiosny. Wiosną troszkę ją wyprostowałam i ... już w czerwcu 2012 zakwitła, przywołując piękne wspomnienia z pobytów na działce rodziców.







Arthur Bell to róża rabatowa, wielokwiatowa o wspaniałym słodkim zapachu. Co mnie bardzo cieszy, jest różą bardzo odporną na choroby grzybowe. Bo róża ma rosnąć ku mej radości a nie udręce ;)

   Potem chyba poszło już lawinowo. Siostra moja znając moją słabość do róż, podsuwała mi różne pomysły na zaróżenie Ptasiakowa. Przyznam szczerze, że nie pamiętam, którą z róż jako pierwszą podsunęła mi Ludmiła. O ile się nie mylę była to wspaniała róża historyczna 'Mrs John Laing'.




 Jak dla mnie jest to idealna róża. Nie dość, że powtarza kwitnienie to jeszcze może rosnąć nawet w byle jakiej glebie a do tego ma wspaniały różany zapach ... :)

   Moja siostra zakochana jest w róży historycznej Fantin Latour, toteż posadziła mi ją przed domem. Czekam z utęsknieniem na jej rozrost, by nadała mojemu obejściu romantycznego wyglądu. Miałam niestety z nią troszkę problemów ponieważ oblazło ją jakieś paskudne robactwo zżerając prawie całkowicie liście. Mam nadzieję, że w tym roku uniknę takiego rozczarowania, ponieważ róża w moim Ptasiakowie ma być, rosnąć, pachnieć i cieszyć moje oczy a nie poddawać się jakimś robalom.







... ciąg dalszy będzie jutro ... ;)





wtorek, 11 lutego 2014

Ptasiakowe retrospekcje cz.VII - róże w Ptasiakowie

   Od początków Ptasiakowo wcale nie miało być królestwem róż. Bałam się tej hodowli, bo nasłuchałam się o trudnościach jakie jej towarzyszą. Ponieważ bardzo róże lubię, wbrew wszystkiemu kupiłam sobie trzy miniaturki. Rosną bez jakichkolwiek zabiegów z mojej strony i kwitną nawet wtedy kiedy im robale wszystkie liście zeżrą.




   Drugą różę, dostałam od mojej kuzynki Rysi, kiedy przyszła z pierwszą wizytą do Ptasiakowa. Była to róża pienna, ale już nawet nie pamiętam jaki miała kolor, chyba czerwony. Niestety złamała się :( Pozostał po niej tylko badyl z którego u podstawy zaczęły wyrastać gałązki, piękne, zdrowe, zielone ... z biegiem czasu i kwiaty się pokazały. W taki sposób dorobiłam się dzikiej róży.




   W tym samym, chyba, czasie nad stawem posadziłam maleńką różę pomarszczoną. Miała zaledwie 20 cm wysokości. Teraz ma półtora metra a szerokości pewnie też tyle.




   Trzecią różą, którą z własnej i nieprzymuszonej woli zaaplikowałam sobie w Ptasiakowie była róża pnąca. Miała być bez kolców, różowa i pięknie pachnąca, no i oczywiście kwitnąca przez cały sezon. Taką właśnie kupiłam (sztuk 40), a przynajmniej miałam taką nadzieję. Posadziłam przy pomocy zięcia przy płocie ze sąsiadem, mając nadzieję, że trochę się osłonie od jego zapłotowego bałaganu. Róże okazały się całkiem inne niż sobie wymarzyłam. Ale ładne były. No i na szczęście pachniały. Za to kolce dawały mi się we znaki przy każdej próbie pielęgnacyjnej, toteż pozwoliłam im na całkowitą samowolkę. I tym je zabiłam po kilku latach.





  


   Teraz w miejscu róż rosną wspaniałe tuje Szmaragd.

Z racji, że ten post piszę już trzeci dzień ( bez przerwy coś mi przeszkadza) myślę, że na tym zakończę ... oczywiście zapraszając wszystkich ciekawych na ciąg dalszy moich wypocin o różach, który niebawem nastąpi :)

czwartek, 6 lutego 2014

Bardzo krótki odcinek najwspanialszego serialu

   Wczoraj akcja mojego serialu w pewnym momencie nabrała niebywałego tempa. Cała scena rozegrała się w kilka sekund. Podstępnie i z zaskoczenia, precyzyjnym " ślizgiem" wtargnął między gałęzie mojej wiśni (siedziało tam stado wróbli i mazurków) krogulec i nie mniej precyzyjnie chwycił w szpony wróbla. Potem, pewnie aby ofiara całkiem żywot zakończyła, umiejscowił się w moim ogródku kwiatowym spokojnie czekając. Jeszcze przeżywam tę scenę, ponieważ mimo iż krogulec gościł w Ptasiakowie już wiele razy, nigdy nie byłam świadkiem jego udanego polowania.




niedziela, 2 lutego 2014

Najwspanialszy serial świata

     W telewizji nastała moda na seriale sezonowe. No wiecie, jakie to są. Leci kilka lub kilkanaście odcinków pierwszego sezonu, potem następuje przerwa i po jakimś czasie zaczyna się następny sezon. Aktorzy prawie ci sami, niekiedy wkraczają nowe postaci, inne rezygnują a serial toczy się dalej. Zdarza się, że wszyscy mają dość tego telewizyjnego tasiemca, a niekiedy nie można się doczekać kiedy puszczą nowy odcinek kolejnego sezonu. 
    Mój ulubiony serial też dzieli się na kilka sezonów. Trudno mi powiedzieć, który sezon lubię najbardziej. W każdym z nich dzieją się niepowtarzalne historie. Choć nie każdy ogląda się z łatwością. Mam również ulubionych aktorów. Ale do rzeczy ... opowiem Wam kilka odcinków.

  7.00 rano - otwieram oczy, o matko już siódma, trzeba wypuścić psy póki jeszcze szaro. Spoglądam w okno. Siedzi jeden mazurek. Można wysikać psy. Piję pierwszą kawę.
 7.30 - zbierają się. Stado mazurków, kilka dzwońców (psy już wysikane w domu. Pierzaki dziobią resztki z wczoraj. Jeszcze mają co jeść.
 8.00 - jem śniadanie ... skoro one mogą, mogę i ja.
 8.07 - jem, ale co szkodzi zajrzeć czy ONE jedzą, sprawdzam.
Przyleciała zięba (była już przedwczoraj ). Moje śniadanie musi poczekać. Pstryk, pstryk, pstryk ... trzeba ją uwiecznić bo jakżeby inaczej.


    Niestety jest z ciemno. 
   8.15 - jem śniadanie. Piję drugą kawę. Od czasu do czasu patrzę, czy zięba nadal jest. Nie ma :(
   9.30 - nie ma ptaków.Czas wysypać ziarno. Do karmnika i na trawę ( czytaj: śnieg)

   9.35 - przyleciał bażant - je, ciemno ja cholera. Pstryk.




   9.44 - jest zięba, czas na parę pstryków:










   9.48 - psy chcą siku. Tłumaczę, że teraz nie można. Nie wiem czy zrozumiały, ale przestały drapać w szybę. Pstrykam. Bażant je, choć chyba wyczuwa sytuację. Rozgląda się. Chyba się najadł.



    9.59 - najadł się.




   10.00 - dom powiedział, że potrzebuje mojej pomocy. Sprzątam ... ale zerkam w okno od czasu do czasu. Psy mogą pobiegać i załatwić co tam sobie chcą.

  11.20 - psy w domu, ja sprzątam i zerkam ... znów zięba, myślę, że jaśniej może zdjęcie lepsze wyjdzie ... pstryk




   11.23 - przyleciały sroki. Wstrzymuję oddech. Są płochliwe. Jeden ruch i odlatują ... pstryk ...






   11.25 - wracam do zajęć domowych, ale zerkam.
   13.08 - kosica przyleciała się napić, chyba nie wie, że bar serwuje lody jabłkowe.




   14.25 - zerkam ... przyleciał kwiczoł i grubodziób.Jestem w rozterce ... grubcio w karmniku, kwiczoł na ziemi, no przecież się nie rozdwoję ... pstrykam ... masakra nic z tego nie wyjdzie ... pstrykam ... 










   14.27 - która ? o matko,obiad trzeba wstawić a tu jeszcze zięba i ... pstryk ...


  

   ... no cóż, jutro też jest dzień ... i następny odcinek tego wspaniałego serialu :)

... ciąg dalszy nastąpi niebawem ;)