niedziela, 17 marca 2013

Czyże, szczygły, krogulec, kwiczoły, kos i ... pogonić kota ...

  Mój zaokienny serial nabrał w ostatnich dniach dynamiki. 
Przyleciały czyże. Takie małe stadko pokazało się już 15. marca. Posiedziały na wiśni, popatrzyły, a gdy tylko spróbowałam podejść bliżej do okna i pstryknąć im fotkę, zrobiły frrrrrrrrrrrrr i tyle je widziałam ... udało mi się tylko coś takiego ;)



Ten siedząc tyłem pewnie nie zauważył mnie wcale a za chwilę i tak odleciał widząc, że został sam ;)

  Wczoraj też przyleciały. Najpierw przysiadły na wierzbie z takę lekką nieśmiałością a potem wylądowały na wiśni, która jest głównym punktem przesiadywania ptaków wszelakich.


 





Czyże wiosną i latem przebywają  wysoko w koronach drzew. Koniec zimy powoduje jednak, że brak naturalnego pokarmu zwabia ich hałaśliwe stadka w okolice karmników. Słonecznik, który upodobał sobie ten niewielki ptaszek, jest również ulubionym pokarmem wielu gatunków ptaków, które nie dopuszczają zimą ich do stołówki. Dopiero na skraju zimy bądź wczesną wiosną kiedy karmniki nie są już tak oblegane przez wróble, mazurki, sikory, dzwońce, udaje mu się coś niecoś skubnąć. Najczęściej pożywiają się upuszczonymi i rozłupanymi przez sikory lub inne ptaki ziarnami ponieważ ich dość słaby dziób nie poradzi sobie z zbyt twardą łupiną słonecznika.
  
  Szczygły natomiast przyleciały z krótką, kurtuazyjną wizytą, posiedziały na wierzbie ... porozglądały się ... no i jak zwykle ... frrrrrrrrrrrrrr, poleciały.



  
   Wczoraj i jak to bywało już kilkukrotnie pojawił się krogulec. Widziałam  gonitwę samicy tego ptaka za ptasim  drobiazgiem. Akcja  jednak nie powiodła się i ptak w nadziei na kolejną okazję przysiadł na wierzbie bacznie obserwując.




   Dziś z kolei wczesnym rankiem pojawiły się trzy kwiczoły. Tak przynajmniej na początku myślałam. Najpierw jeden siedział na wierzbie, drugi na brzozie a trzeci na wiśni.  Później ten z brzozy przeleciał na wierzbę i już miałam nadzieję, że w końcu wszystkie trzy przysiądą na wiśni, która jest najbliżej mojego punktu obserwacyjnego. Ale niestety coś je przestraszyło, myślę, że jakiś kot, i szybko wszystkie wzbiły się w górę ... wtedy okazało się, że  było ich pięć.



                                                 


          Skoro nie ma kwiczołów, kosy   mogą wreszcie najeść się do syta. Częściej na ucztę przylatują kosiczki. Dziś zjawił się osobiście pan i władca. Bacznie obserwując co się dzieje dookoła zjadał resztki po kwiczołach .



      

    A co z gonieniem kota ?  Byłam dziś świadkiem przśmiesznej scenki. Otóż codziennie w godzinach porannych przylatuje bażant i spożywa posiłek w swoim karmniku. Tak było też dziś. Je, je i je ... aż tu mu się kot skrada ... jedynym wyjściem, by nie przeszkadzał w posiłku było go pogonić. I tak też zrobił mój dzielny bażancik ... a kot ? ... uciekł po prostu na drzewo ;)






... i tym optymistycznym akcentem kończę moje wypociny życząc czytającym wielu fascynujących przeżyć z ptakami ;)   







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz